10 maja 2013

Rozdział 12


Poranne wstawanie jest męczące. Nie mam siły wstać, a tak jest co dzień. Dzień za dniem. Chce, ale nie mogę. Wystarczy człowiekowi dać dość czasu, a do wszystkiego przywyknie. Ciekawe czemu w moim przypadku to nie działa.
Każdego dnia wstając z łóżka zastanawiam się co dzisiaj przyniesie mi życie. Tak było również dzisiaj.Poszłam do łazienki umyć twarz przed lustrem,a  potem nakleiłam na nią uśmiech. Ubrałam się i spojrzałam na zegarek. 11: 20.
Zeszłam do kuchni,aby jak codziennie zrobić sobie śniadanie.
Po chwili  do kuchni weszła mama.
- Iga,a  ty jeszcze nie w szkole? - spytała zdziwiona. SZKOLE ?! Spojrzałam na kalendarz. Okazało się, ze mamy poniedziałek.
- Myślałam, że dzisiaj niedziela - przyznałam. Mama parsknęła śmiechem.
- No dobrze. Nie opłaca ci się iść na te kilka lekcji. Zostań w domu, ale jutro już do szkoły - nakazała.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niej. Powoli zaczynałam się do niej na nowo przywiązywać. To chyba dobrze nie?
- Muszę dzisiaj iść do Liam'a - rzekłam.
- Mogę iść z tobą? - spytała błagalnie mama.
-Możesz - powiedziałam z uśmiechem.Zjadłam śniadanie i dopiłam kawę.
Mama postanowiła, że pojedziemy do Liam'a jak tylko ona ogarnie troszkę mieszkanie i zrobi pranie. Zrobiłam sobie coś do picia, tym razem herbatę i poszłam do swojego pokoju.
Wychodząc spojrzałam przez  okno. Widziałam różnych ludzi. Zatroskanych we własnych sprawach. Zauważyłam ludzi dążących do celu pokonujących przeszkody i eliminujących przeciwników dążąc do spełnienia... A temu wszystkiemu przyglądałam się ja próbująca grać fair, pomagająca i wyznaczająca sobie cele które chce osiągnąć grając zgodnie z zasadami... Taa... Gdyby tez inni tak umieli. Świat byłby idealny. Tylko czy wtedy było by ciekawie i każdy odnalazł się w tym świecie?
Przygnębia mnie ta samotność. Codziennie przeżywam to samo. Setki myśli, które nasuwają się wtedy , gdy próbuję zasnąć lub chociaż na chwilę odpocząć. Myśli o moim życiu. Co ja właściwie czuje? Czy kocham ? Kogo ? Zagubiłam się w tym wszystkim. Myślałam , że to już za mną. Miałam nadzieję, że jestem wolna od uczuć. Jednak nie.  Jestem emocjonalnie zaplątana. Długo się nie wyplątam z tego. Nie dam rady. Nie potrafię. To nie na moje nerwy.
Usiadłam koło kaloryfera, w ręku trzymając kubek z herbatą  i nie mogłam pozbierać wszystkich myśli. Próbowałam sobie wszystko poukładać ale jakoś ciągle nie mogłam się skupić na jednej myśli bo zaraz na jej miejsce wciskała się druga .
-Koniec myślenia o bezsensownych rzeczach- powiedziałam do siebie i usiadłam na łóżku.
Włączyłam laptopa i zaczęłam oglądać "Zbuntowanych".
Oglądając coraz bardziej przytłaczałam się myślami. Przyglądałam się Robercie i Diego, jak się okłamują.  Poem Mia i Miguel... Zaczęłam się zastanawiać jak on wytrzymuje z tą Barbie ze słodkim głosikiem. Obie pary bardzo się różniły, a mimo to stali się  przyjaciółmi. Są  razem. Nie tylko w szkole,ale i w życiu...
-Iguś jedziemy już do szpitala- powiedziała mama stojąc w progu, przerywając moje zamyślenie.
-Oczywiście- powiedziałam i zerwałam się z miejsca.
Nałożyłam swoje baletki, wzięłam torebkę z wieszaka i byłam gotowa.
- Mamo oszalałaś ? - spytałam gdy zeszłam na dół. Moja rodzicielka trzymała w ręku dwie reklamówki pełne jedzenia i soków
- Twój przyjaciel albo chłopak, nie wnikam kim on dla ciebie jest musi jeść. I proszę mi tu nie marudzić, tylko jak jesteś gotowa to jedziemy.
- Jestem, jestem - mruknęłam. Mojej mamy nie da się zrozumieć.
Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy. Droga do szpitala szybko minęła. Gdy już byłyśmy na miejscu ruszyłam w stronę sali Liam'a. Otworzyłam ją. Payne nie spał. Spojrzał w moja stronę i uśmiechnął się.
- Iga!
- Hej Liaś - pobiegłam i wtuliłam się w niego.Śmialiśmy się z niczego. jak małe dzieci. Nagle do sali weszła mama.
- O jaaa jaki hot - wydukała. Spaliłam buraka. Liam miał oczy jak 5 złotych.
- Mamo...
- No przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać - powiedziała.
- Bardzo dziękuje. Pani jest pewnie mamą Igi? Jestem Liam.
- Tak jestem jej mamą. Witaj Liam'ie bohaterze. Chciałam ci bardzo ale to bardzo podziękować. Uratowałeś moja córkę. Dobrze, ze już ci lepiej. Szkoda by było takiego ciałka.
- Mamo! Wieś mi robisz!
- Już jestem cicho. Przywiozłyśmy ci jedzenie i soki, które sama wyciskałam - płożyła na półce torby.
- Naprawdę nie trzeba było. Dziękuję serdecznie - mówił wdzięczny Liam
- Ależ skarbie nie masz za co dziękować. Igo kiedy poznam resztę ciasteczek?
- Zapamiętaj. Nigdy nie zabieraj mamy do znajomych - powiedziałam załamana. Liam zaczął się śmiać.
- Jak się czujesz? - zmieniłam temat.
- Dobrze. Czasami mam jeszcze bóle w klatce ale powinni mnie niedługo wypuścić.
- Mam nadzieję. I tak będziesz w domu odpoczywał. Już ja tego dopilnuję- powiedziałam stanowczo na co Liam westchnął.
- Wicie co? Ja chyba skorzystam z tej szpitalnej łazienki, bo jak tego nie zrobię to się zsikam-  oznajmiła mama przytupując nogami.
-No idź idź wariatko- powiedziałam z śmiechem i lekko szturchnęłam ją w ramię. Wychodząc puściła oczko Liamowi.
-Jaka siara- skomentowałam, gdy opuściła sale.
- Fajna z niej mama. Przesadzałaś - powiedział Liam.
-Nie znałam jej nigdy o takiej strony, w sumie nie wiele o niej wiedziałam...-przerwałam.
-Przepraszam. Nie gadajmy o tym. Co u chłopaków? Jakoś sobie radzą beze mnie?-zapytał zmieniając temat.
-Byłam u nich wczoraj i no dzieje się u nich. Zayn poszedł na...-nie skończyłam swojej wypowiedzi, bo nagle do sali wpadła 4 roześmianych chłopaków.
-Hahaha, a widzieliście minę Louisa?- zaczął się śmiać Niall.
-Hahaha taa a najlepsze było jak powiedział : Ja mam dziewczynę !- zawtórował Harry.
-A wy co tacy zadowoleni z życia?- byłam ciekawa.
-O hej Iga. Siema Liam - przywitali się i każdy z nich obdarował mnie całusem w policzek. Zaczęli gadać z Liam'em, a ja zaczęłam się dopytywać Nialla z czego się śmiali.
-Gdy szliśmy to po drodze Louis pomylił salę i wszedł do sali gdzie była jakaś starsza pani. Hahaha- nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Ta pani myślała że to jej mąż  Hahahah...- Niall po raz kolejny wybuchł śmiechem- Niech ktoś dokończczy, bo hahahhahah. Ja nie dam rady...
-I podeszła do niego i przytulała go, a gdy chciała go zacząć całować w usta Louis wybiegł z sali krzycząc: Ja mam dziewczynę!- dokończył za niego Harry.
Wyobraziłam sobie tą sytuację i  zaczęłam się śmiać.
-Dziękuje za śmiech- mruknął Louis.
-Sorki, nie mogę się powstrzymać- powiedziałam i po raz kolejny się zaśmiałam.
- To było moje najgorsze 20 minut w życiu - powiedział a my an nowo zaczęliśmy się śmiać
-No no cóż za prawdziwe ciacha- skomentowała moja mama wchodząc do sali.
Wszystkie twarze skierowały się na nią. Panowała przez chwilę niezręczna chwila, którą przerwałam.
-Chłopcy to moja mama, mamo to jest One Directon- przedstawiłam im sobie. Każdy z nich po kolei ucałował ją w policzek i powiedział swoje imię.
-Zazwyczaj te apetyczne "ciacha" okazują się zwykłymi  "zakalcami",ale wy to naprawdę jesteście nieźli- po raz kolejny mama rzuciła jakiś obciachowy tekst.
-Mamo...-wydusiłam z zażenowaniem.
-Królowa tekstów. Gdzie się pani podziewała całe moje życie?- najwyraźniej Louisowi spodobała się moja mama. Mama z szerokim uśmiechem usiadła koło Louisa i zaczęła z nim rozmawiać, a my w osłupieniu przyglądaliśmy się im.
Spojrzałam się na Zayna i przypomniało mi się,że miał wczoraj randkę. Nie chcąc rozmawiać  z nim przy wszystkich,potajemnie starałam się mu pokazać,żebyśmy wyszli na korytarza. Po chwili uchwyciłam jego spojrzenia.  Wskazałam głową w stronę drzwi. Chłopak zrozumiał moją aluzję.
- Idę po kawę. Iga pomożesz mi? - spytał.
- Jasne - odparłam powstrzymując śmiech.
- Kto chce kawy?- spytałam, a po chwili usłyszałam kilka głosów, które krzyczały: ,,Ja". Wyszło na to,że każdy chciał kawę. No tak, samemu to się nie chce iść, lepiej jak ktoś przyniesie...
Ruszyliśmy powoli korytarzem w stronę automatu.
- Malik!
- No co? - spytał, jak by nie wiedział o co chodzi.
- No opowiadaj!
- Już, już! Niecierpliwe dziecko z ciebie-powiedział i zaczął opowiadać o randce.
I tak jak myślałam- randka się udała,a  Perrie zgodziła się z nim być. Bardzo się cieszył. Widać było, ze jest zakochany po uszy.Ja też byłam szczęśliwa. W końcu to mój przyjaciel. Szliśmy w stronę sali Liam'a z gorącą cieczą w rękach. Chłopcy opowiadali o czymś Liam'owi. Uśmiechał się. Robiło mi się ciepło na sercu gdy widziałam, jak wraca do sił. Spojrzałam na Nialla. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Słodziak.
- Przynieśliśmy kawę  - oświadczył Malik. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę. Niall chyba zauważył,że mu się przyglądam,ponieważ uśmiechnął się do mnie.
- O kawuuusiaaaaa - przeciągnął Harry. Każdy wziął swoją. Popatrzyłam na minę Liam'a i parsknęłam śmiechem.
- Ej no!
- Co? - spytałam ze śmiechem.
- Też chciałem! - powiedział oburzony Liaś.
- Nie możesz mój drogi. Kawa zawiera kofeinę i  jest bardzo niezdrowa , a ty się musisz oszczędzać  - wytłumaczyłam mu grzecznie. Chłopak naburmuszony założył ramiona. Rozwalił mnie ten widok. Obrażony Payne robiący dzióbek.
- Nie martw się, wkrótce wyzdrowiejesz - pocieszyłam go.
- Mam nadzieję. Nie chce mi się tu już siedzieć - westchnął. Posmutniałam. Pogrążyłam się w zamyśleniu. Nagle usłyszałam głos mamy.
- Iga,no to się zbieramy ...
-Czemu tak szybko? - spytałam zdziwiona.
- Jesteśmy tu już tak długo,a  Liaś przecież musi odpocząć -jak ona się o niego troszczy, no i mówiła do niego zdrobniale. Spodobało mi się to.
- No dobrze. Trzymaj się Daddy - objęłam go ramionami i cmoknęłam w policzek.
- Papa - szepnął mi na ucho.
- Na razie
- Do widzenia ciasteczka - dorzuciła swoje 3 grosze mama i wyszła. Westchnęłam.
- Chłopcy później do was przyjdę-oznajmiłam.
-Drzwi dla ciebie są zawsze otwarte- poinformował Zayn.
-Dzięki- powiedziałam. Wychodząc z sali zauważyłam Nialla opartego o drzwi. Uśmiechnął się i nic nie mówiąc wskazał palcem na policzek. Podeszłam do niego i obdarowałam go buziakiem w policzek. Uśmiechnęłam się. Obróciłam się jeszcze do reszty chłopaków, którzy byli zagadani z Liam'em.
-To cześć.
- Do zobaczenia - powiedzieli śmiejąc się z czegoś. Gdy doszłam do samochodu zauważyłam,że mama już na mnie czeka i  naskoczyłam na nią.
- Mamo co to miało być ?!
- Ale,że co ?
- Walisz chłopakom jakieś teksty, ja cię nie poznaję!
- Przepraszam. Już więcej nie będę -zrobiła smutną minę -No i poraz kolejny cię zawiodłam.
Te słowa mnie wzruszyły. Objęłam mamę.
- Wcale nie mamuś. Chłopcy cię polubili - pocieszałam ją.
- Ja ich też - odparła, a na jej twarzy po raz kolejny pojawił się uśmiech.
Po kilku minutach dojechałyśmy do domu. Poszłam wziąć  gorący prysznic. Tak szczerze to wizyta w szpitalu trochę mnie zmęczyła. Ciekawe kiedy wypuszczą Liam'a. Sporo czasu już tam jest. Współczuję mu. Siedzi w jednej sali i zażywa leki. W sumie gdyby nie ja nic by mu się nie stało.
Przypomniał mi się dzień, w którym to się zdarzyło. Zagubiłam się już. Z jednej strony kocham Liam'a, tak kocham go i śmiało mogę to powiedzieć, ale kocham też Nialla. Czy możliwe jest, że kocham ich obu jednocześnie? Może to jakieś głupie zauroczenie? Dziwne, łączy ich przyjaźń,a są zupełnie różni, należą do dwóch odmiennych światów.  A jednak nie potrafię wybrać pomiędzy nimi.. Przez to ranię ich jednocześnie, wcale tego nie chcąc... Widzę jak Niall jest zazdrosny, gdy rozmawiam i uśmiecham się  do Liam'a, ale widzę też Liam'a, który przygląda się mi i Niallowi, gdy po raz kolejny zaczynam się z nim wygłupiać lub przytulam się do niego.
Ciągnie mnie i do jednego i do drugiego. Co ja mam zrobić ? Czy jest jakieś rozwiązanie aby i jeden i drugi był szczęśliwy ?
Szybko  rozczesałam włosy,a z  szafy wyciągnęłam jakieś ciuchy. Było popołudnie, więc postanowiłam jechać do do chłopaków.O matko jutro szkoła.Trzeba będzie wieczorem jeszcze zajrzeć do książek.  Znowu się zacznie. Szkoda, ze chłopcy  nie chodzą ze mną do klasy. Miałabym większe wsparcie. No,ale trzeba przyznać,że śmiesznie by było. No i trzeba  jeszcze zadzwonić do Mileny i Toma, pewnie zastanawiali się czemu mnie dzisiaj nie ma. Zrobię to później. Zauważyłam, ze zaczynam się od nich oddalać. Muszę to nadrobić. Kocham ich tak samo jak chłopców. Założyłam balerinki i powiadomiłam mamę, ze wychodzę do chłopców. Zaoferowała się, że mnie podwiezie. Nie protestowałam,nie chciało mi się iść taki kawał na dodatek,że słońce tak mocno grzało. Gdy już byłyśmy na miejscu ucałowałam mamę i zadzwoniłam do wielkiego domu. Drzwi otworzył mi Louis.
- Dzień dobry córciu!- powiedział śmiejąc się i przytulił mnie.
- Cześć Marchewkowy Tato! - wybuchnęliśmy  śmiechem. Brunet gestem zaprosił mnie do domu. Weszłam do holu.
-Bo ten... Chłopaków nie ma,ale jestem ja i moja dziewczyna Eleanor. Chodź do kuchni to ją poznasz i załapiesz się na babeczki, które właśnie robimy.
-Ty robisz?-spytałam zdziwiona.
-No dobra przyłapałaś mnie. Ja tylko...Kontroluję jak ona to robi- wyszczerzył się- No właź do środka.
-Nie będę wam przeszkadzać  Przyjdę później. A nie... Muszę jeszcze przygotować się do szkoły. Pogadamy innym razem- wyjaśniłam.
-A tak chciałem,żebyś ją poznała- jego usta wygięły się w znak niezadowolenia.
-Nie martw się, jeszcze będzie okazja i to nie jedna- oznajmiłam.Po raz kolejny go przytuliłam i wyszłam z ich mieszkania.
Szłam ulicami Londynu, gdy nagle wpadłam na pewien pomysł.
Skręciłam kilka uliczek i dotarłam do celu. Uwielbiam to miejsce.
Lubię usiąść w milutkiej knajpie na deptaku w centrum miasta,gdzie po godzinie szesnastej ludzie przychodzą na spacer ze swoimi psami, a zakochane pary dumnie paradują trzymając się za ręce. Romantyczka ze mnie.
Uwielbiam siadać w altankach ustawionych przy kawiarniach,popijać świeżo zaparzoną kawę i przeglądać kartę dań,byleby uniknąć spojrzenia kelnera.
Ludzie zazwyczaj  idą powoli,pewnie z uwagi na śliski chodnik,tak najpewniej biegliby w pocie czoła. Upiłam łyk ciepłej kawy i zauważyłam  miły uśmiech starszej pani z drugiego końca sali. Częściej powinnam siadać w takich lokalach na świeżym powietrzu i odcinać się od wszystkiego. Skupić uwagę na obcych ludziach i przyglądać się im ,mimo,że milej byłoby siedzieć z kimś bliskim i upajając się aromatem ulubionej kawy zatapiać się w rozmowie i nie spoglądać na upływający czas. Rozmawiać o rzeczach ważniejszych i drobnych,płakać lub dusić łzy,cokolwiek. Splatać swoje dłonie i chodzić ulicami ozdobionymi złotymi lampeczkami  na latarniach. Znów odkrywa się moja romantyczna dusza..Mimo, że jestem  tutaj dopiero kilka razy, nie  czuję się obco.Czuję się tutaj wyjątkowo.
Wstałam i oparłam się o balustradę, na chwilę zamykając oczy. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach i przyjemny oddech na szyi. Czułam jak przez moje ciało przechodzi fala ciepła.
Odwróciła się wolno i zobaczyłam jego. Uśmiechnęłam słodko.
-Cześć-powiedziałam czując, jak moje serce zaczyna bić  mocniej. Zaśmiał się szczerze.
- Hej.Co robisz?-spytał.  Puścił mnie  i oparł się o barierkę. Po chwili moje serce się uspokoiło i powróciło spokojne tempo.
-Stoję-odpowiedziałam. Spojrzeliśmy na siebie, jak na parę idiotów.
-Hmm...No tak. Na to bym nie wpadł- uśmiechnął się i pstryknął mnie w nos. Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę,co spowodowało przyjemną ciszę. W sumie cisza jest wspaniała. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy się dobrze ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu. Oto wielki paradoks...
Ja z Niallem potrafiliśmy to doskonale. Co jakiś czas posyłaliśmy sobie tylko krótkie, nic nie znaczące uśmiechy.Im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją  przerwać.
-Chcesz się ze mną przejść?- po chwili Niall przerwał tą uroczą ciszę.
-Pewnie-powiedziałam i ruszyłam za nim.
Szliśmy równolegle. Włożyłam rękę do kieszeni jego spodni i wyjęłam z niej jego telefon. Po chwili z głośnika leciała nasza ulubiona piosenka: Little Things. Zaczęliśmy śpiewać razem,na głos. Co jakiś czas przechodziły jakieś dziewczyny i śpiewały razem z nami.
Nagle wziął  mnie za rękę, chwycił ją mocno i z pełnym optymistycznym uśmiechem pociągnął za sobą.
Zaczęliśmy tańczyć na środku ulicy, do  biesiady śpiewanej przez jakiegoś starszego pana, który grał na akordeonie i zbierał pieniądze od przechodniów.
Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem. Po chwili dołączyło się do nas kilka innych par.
Gdy zmęczyliśmy się, Niall wyjął banknot i włożył do pudełeczka grajka, chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy dalej. Po chwili znaleźliśmy się na placu zabaw. Usiedliśmy na huśtawkach i zaczęliśmy rozmawiać.
Było dość zimno,a wilgotne powietrze. Niall co jakiś czas patrzył mi głęboko w oczy,a ja czułam że uginają mi się nogi. Czułam się niesamowicie szczęśliwa.Nagle na chodniku zauważyłam paru kolesi,którzy przetapiali nas wzrokiem,a w ręku trzymali aparaty. Wiedziałam już że od jutra będziemy pierwszym tematem gazet. Ja miałam to gdzieś,ale bałam się jego reakcji.
-Ej.Oni nas razem widzieli.
-No i? -powiedział ze zdziwieniem.
-Przecież, będą jakieś głupie magazyny wypisywać nie wiadomo co -powiedziałam spuszczając głowę.
Nachylił się do mnie i nie przestając wpatrywać mi się w oczy powiedział:
-A ja mam na to wyjebane,kochana. Dla mnie liczysz się tylko Ty...- powiedział, a o chwili dodał:
-...I wspomnienia.
Wstał z huśtawki i wyciągną do mnie rękę.Chwyciłam ją i zarzuciłam pomiędzy łokieć. Przeszliśmy obok nich cholernie szczęśliwi, uśmiechając się.  Niall odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim i weszłam do kuchni. Mama opierała się o blat i wpatrywała się we mnie
- I jak ? - spytała
- Skąd...
- Intuicja kochanie - uśmiechnęła się
- Było cudownie  - odparłam
- Cieszę się
- Ja też - po tej krótkiej rozmowie poszłam na górę. Spakowałam książki i poszłam się myć. Gdy wyszłam, ubrana już w piżamę położyłam się do łóżka. Długo rozmyślałam nad tym wszystkim. W końcu wycieńczona zasnęłam.

--------------------------------------------------------
HEJKA ! :D Przybywamy z 12 rozdziałem. Przepraszamy,. ze rzadko dodajemy, ale po prostu nie mamy czasu :( Postaramy sie to nadrobić. Jak wam się podoba ? Oceny piszcie w komentarzach
30 komentarzy = NEXT dacie radę :) 

Pozdrawiamy Liamkowa i Bella ♥